poniedziałek, 18 stycznia 2021
Czas to miłość
Ludzie mówią: "czas to pieniądz", a ja wam mówię:
CZAS TO MIŁOŚĆ!
(Kard. Stefan Wyszyński)
Czy to znaczy, że pieniądze są zupełnie nieważne? Bynajmniej.
Czy to się nam podoba, czy nie, to one pozwalają robić więcej tego, co najważniejsze.
Lecz jeśli pod pretekstem owego "najważniejszego", zaczniemy za nimi gonić tak, jakby to one były najważniejsze; jeśli przestaną być tylko narzędziem, a staną się celem, wtedy niechybnie utracimy wartości i marzenia, którym miały jedynie służyć.
czwartek, 14 stycznia 2021
A na imię jej Daniela...
Ciemny, zimowy poranek. Zajmuję miejsce siedzące w pociągu SKM. Jestem dość zaspana, lecz gdy spostrzegam siedzącą naprzeciwko mnie kobietę, budzę się jak po podwójnym espresso. Nie mogę oderwać od niej wzroku. Gapię się na nią jak najęta. Z pewnością to dostrzega, gdyż sama również zaczyna mi się przyglądać. Mimo to, nie mogę tego powstrzymać. Co takiego w niej jest? Nie wiem... Najprościej mówiąc - jest po prostu piękna! W wieku emerytalnym, o twarzy już z wyraźnymi zmarszczkami, lecz zdecydowanie zadbana. Nie ma w niej jednak żadnej sztuczności. Ma w sobie to COŚ, co i ja chciałabym mieć, gdy przyjdzie mój czas. Nie pamiętam już która z nas pierwsza się odzywa, ale to musiało nastąpić. Zaczynamy się nawzajem przepraszać za to nachalne gapienie. W końcu mówię jej, że jest wyjątkowo piękną kobietą. Zaskoczona tym wyznaniem chyba nie bardzo mi wierzy. Tłumaczy się, że przecież włosy "nie-zrobione", że coś nie tak z zębami... i twierdzi, że to ja jestem piękna, choć o7 rano też raczej nie jestem "zrobiona"...
Niesamowite spotkanie. Dwie kobiety, z których - żeby było jasne! - żadna nie ma skłonności homoseksualnych, zachwycone sobą jako Człowiekiem, Osobowością, tak pierwotnie, szczerze i czysto. Po prostu. Bo jest tyle rzeczy, które trzeba nauczyć się widzieć, a tak mało się zachwycamy.
A na imię jej Daniela...
środa, 13 stycznia 2021
Zmiany są dobre
Nigdy nie lubiłam początków ani końców, wolałam dryfować gdzieś pośrodku. Nie lubiłam zmian. W jakiś niezrozumiały sposób broniłam się nawet przed tymi "na lepsze", wszak każda zmiana, to jakaś wewnętrzna destabilizacja. Czasem jednak te przychodzą same, nie pytając czy jesteś na nie gotowy. Zmuszają Cię do zaczynania od zera. Wydaje Ci się to niemożliwe, lecz po prawdzie nie masz innego wyjścia, więc to robisz - zamykasz jeden rozdział w swoim życiu i otwierasz kolejny. I nagle okazuje się, że to, co miało być Twoim końcem, staje się początkiem czegoś zupełnie nowego i lepszego. Nie musisz szukać odwetu, nie musisz przebaczać, po prostu idziesz dalej. I zrozumiałam, że najbardziej przerażający moment, to ten przed początkiem. Potem jest już tylko lepiej.
Wkraczając w nowy rok - kolejną "wiosnę" swojego życia - stwierdzam, że nigdy wcześniej nie czułam się tak świadoma, dojrzała, a zarazem młoda i nie miałam takiego apetytu na dalszy ciąg mojej historii ze wszystkimi zmianami, które przede mną! Pragnę ich i niecierpliwie ich wyglądam. Zmiany są dobre i nigdy nie jest za późno, by zacząć, ani nigdy nie jest za późno, by skończyć.
poniedziałek, 11 stycznia 2021
Czym jest NORMALNOŚĆ w życiu
Nawarowo-egzystencjalnych rozważań ciąg dalszy, czyli streszczenie konferencji, którą 5 V 2020r. wygłosił mój - ostatnimi czasy - duchowy kierunkowskaz, o. Maksymilian Nawara OSB
Jeszcze chwila, a nie będziecie Mnie widzieć, i znowu chwila, a ujrzycie Mnie (J16,16).
Czym jest owa CHWILA? Chwila obecności i nieobecności, tak trudna do określenia w czasie... Jak długo będzie trwać i w jakim wymiarze nas obejmie... I czym w tym kontekście jawi się "normalność"? Czy ma być powrotem do przeszłości i starych schematów..?
Obecny SOCIAL DISTANCE, to czas (chwila..?), w którym znaleźliśmy się jakby POMIĘDZY tą chwilą obecności i nieobecności.
Zewnętrzny i - chyba przede wszystkim - wewnętrzny dystans, to pustka, która nie może zostać niezapełniona i to Ty wybierasz czym ją zagospodarujesz. Pojawią się pytania: po co, dlaczego, gdzie iść i czy w ogóle warto... Lecz jeśli zrezygnujesz, dystans tylko się pogłębi. Pamiętaj, że CHWILA, choć trudna do zdefiniowania, określenia i przewidzenia, nie trwa wiecznie. Ze swej istoty jest czymś tylko PRZEJŚCIOWYM.
Słynny polski psychiatra i humanista, Antoni Kępiński, zauważa, iż trudności, które nas spotykają, są po prostu częścią życia; mobilizacją do czegoś więcej! Mijamy jedne, pojawiają się następne... Najbardziej obciążają nas nie tyle same obiektywne przeciwności losu, ile negatywne uczucia z nimi związane.
I rzeczywiście - czy nie jest tak, że w tym "pandemicznym" czasie dużo bardziej wzdychamy i karmimy się pesymistycznymi informacjami, pogłębiając tylko swoje "uciemiężenie życiem"?
Nieszczęścia się zdarzają. Ale to minie. To tylko CHWILA. Chyba że się w niej zamkniesz, wtedy uczynisz ją nieskończoną i stanie się nieznośna do końca życia.
Trudności i przeszkody są tak naprawdę zaproszeniem do AKCEPTACJI ŻYCIA. Jedna CHWILA się kończy, zaczyna się inna. Owszem - obecnie wydaje się, że coś się skończyło, a to drugie jakby jeszcze się nie zaczęło...
Niezależnie od tego, co ta i następne chwile ze sobą przyniosą, rób swoje, bądź wierny praktyce codzienności i znajduj czas na spotkanie, również z samym sobą.
Powrót do NORMALNOŚCI nie ma nic wspólnego z powrotem do tego, co było i życiem "jak gdyby nigdy nic". Tak się nie da.
Powrót do normalności, to zaakceptowanie swojego życia, a to możesz uczynić choćby dziś.
Ps. I - jak to cudownie podsumował o. Max - wymieńmy dystans społeczny na przestrzeń z szacunku. Nie przekraczam granicy, bo Cię SZANUJĘ
Wszystkie konferencje o. Nawary dostępne tu.
czwartek, 7 stycznia 2021
O trwaniu
Złapałam się na tym, że każda konferencja premiera jest dla mnie niczym rozprawa sądowa, w której to ja zasiadam na ławie oskarżonych i czekam na wyrok. Kolejne obostrzenia burzą system mojego codziennego funkcjonowania, buduję więc nowy, ale i ten, po kolejnej "naradzie na szczycie", zostaje rozwalony. Staram się nie poddawać zewnętrznej niepewności i jakoś ustabilizować to swoje zdestabilizowane wnętrze. Z pomocą przychodzą mi w ostatnim czasie konferencje benedyktyna o. Maksymiliana Nawary. Punktem wyjścia tej, która stała się moją dzisiejszą inspiracją, jest mateuszowy opis kroczącego po jeziorze Jezusa, a także Piotra, który - ulękwszy się silnego wiatru - zaczął tonąć.
Kiedy Twoją barkę zastanie burza na morzu są tylko dwie drogi - pójść na dno albo dobić do przeciwległego brzegu. Opcji powrotu nie ma.
Próby uciszenia burzy samemu też na nic się nie zdadzą, bo to przestrzeń, nad którą NIE MASZ MOCY.
W doświadczeniu burzy pozostaje tylko nie zwariować. Co to znaczy nie zwariować? O. Maksymilian twierdzi, że kluczem jest UCZCIWE ŻYCIE WEWNĘTRZNE. Właśnie po to trzeba czasem "wyjść na miejsce pustynne"; miejsce, w którym nie ma gdzie się ukryć i za czym zasłonić, choćby za wyznawaną filozofią, ideologią, pomysłem na życie. Tu widzę jaki/jaka naprawdę jestem, co jest treścią mojego życia, czym żyję.
Tu prawdziwie mierzę się z bezradnością i jasno widzę, że nie jestem w stanie ogarnąć mojego doświadczenia, a jedyne, co mi zostaje, to NIEUSTANNIE KORYGOWAĆ KIERUNEK W JEDNĄ STRONĘ - do brzegu.
Piotr zwątpił i zaczął tonąć, ale na jego wezwanie i powierzenie - Panie ratuj - Jezus natychmiast wyciąga rękę.
Czasem WĄTPIENIE OKAZUJE SIĘ DROGĄ do rozpoznania, że On prawdziwie jest Synem Bożym, DROGĄ DO UKOJENIA.
Czy mogę coś zrobić? W tym czasie burzy, nad którą absolutnie nie mam władzy?
TRWAĆ. Mogę trwać w zawierzeniu. Mieć nadzieję wbrew wszelkiej nadziei i nie zrażać się. Tego uczy nas również praktyka MEDYTACJI.
Na zewnątrz jest ruch i w środku (w nas) jest ruch, ale niezależnie od tego, co się dzieje, trwamy...
O. Maksymilian Nawara OSB - Burza (22 VIII 2020r.)
Wszystkie konferencje o. Nawary dostępne tu.
środa, 6 stycznia 2021
O konieczności ODPUSZCZANIA
Mówi się, że historia lubi zataczać koło, choć tak naprawdę nigdy nie ma powrotu do tego, co było. Koło zdarzeń przypomina bardziej sprężynę, po której przemieszczamy się w górę, bądź w dół. Z lotu ptaka zdawać by się mogło, że krawędzie naszego życia jakby na siebie nachodzą, ale każdą, nawet z pozoru taką samą sytuację, przeżywamy już inaczej. Bo wnętrza nie sposób utrzymać na jednej płaszczyźnie.
Zupełnie jak w sprężynie...
Ugotowałam krupnik. Dawno nie gościł na moim stole. Ostatni raz w marcu, w pierwszy weekend lockdownu. Restauracje, galerie i szkoły ponownie zamknięte, stąd ta refleksja o historii zataczającej "koło".
Niedawno odbyłam inspirującą rozmowę z bliskim mi księdzem, który zachęcił mnie do posłuchania konferencji o. Maksymiliana Nawary, nauczyciela chrześcijańskiej kontemplacji.
Czego tak naprawdę uczy nas medytacja? Przyjęcia oraz akceptacji straty i utraty kontroli.
...bo czy jest coś, czego współczesny człowiek boi się bardziej?
O. Maksymilian słusznie zauważa, iż obecne doświadczenia w sposób bezwzględny uczą nas ODPUSZCZANIA. Pandemia pozbawiła nas niemal wszystkich możliwych punktów odniesienia i kontroli. Zmusiła do zadania sobie pytania o sens życia i wartości w nim obecne. Stała się także swoistym egzaminem z relacji, o które odtąd trzeba zawalczyć. Ba! Nawet o zakupy trzeba zawalczyć. Wszystko to konfrontuje nas z pytaniem: jaki jest nasz sposób konsumpcji, nasz styl życia; co jest mi naprawdę potrzebne, a co jest tylko kwestią nawyku?
Benedyktyn w niezwykły sposób odnosi również nasze życie do podróży.
Gdziekolwiek byśmy się nie wybrali, ktoś tam już był. W Internecie można obejrzeć zdjęcia, dowiedzieć się gdzie iść, jak się zachować, czego unikać... A życie...
Życie jest podróżą w NIEZNANE.
Warto uczyć się ODPUSZCZANIA. Warto zamieniać lęk na ŚWIADOMOŚĆ. Warto szukać punktów odniesienia, które "usensownią" nam naszą drogę.
Jeżeli nauczymy się mieszkać sami ze sobą, wówczas ograniczenia nie będę nas tak obezwładniać.
"Tęsknota wzmacnia silne uczucia, a gasi słabe".
O. Maksymilian Nawara OSB 4.04.2020r.
A tu dostępne wszystkie konferencje o. Nawary!
wtorek, 5 stycznia 2021
Pandemiczne pamietniki
Nie czekam aż wróci tak zwana normalność. Pandemia stała się moją codziennością, moją nową normalnością. Z początku jednak trudno było mi odnaleźć się w tej niecodziennej codzienności. Dziś, patrząc wstecz, przyglądam się tej cząstce mojej przeszłości niczym jakiejś ekstremalnej, laboratoryjnej ciekawostce...
13 III 2020
Sugeruje się unikania ludzkich skupisk, do których należą również place zabaw, wybraliśmy się zatem na spacer do lasu! Pachnący świeżością i coraz bardziej zielony świat pokazał jakby swoje zupełnie inne oblicze. Czułam się, jakbyśmy byli sami na ziemi. W pewnym momencie przyłączył się do nas rudzik. Na krótką chwilę, wszak to skrajny indywidualista, śpiewający raczej tylko dla siebie. Spektakularne koncerty dla świata, to raczej domena kosów i słowików. Z powodu powalonych przez wichurę drzew, nie pokonaliśmy wyznaczonego szlaku, za to zaliczyliśmy prawie wszystkie kałuże! Teraz oglądamy Domisie, w kuchni gotuje się krupnik, suszone śliwki moczą się w herbacie na brownie i tylko niemiłosiernie ubłocone buty w korytarzu i przyniesiony z lasu bukiecik jemioły przypominają o porannej wyprawie…
15 III 2020
Niedziela = niedziałanie, bezczynność... ale gdy tuż za rogiem ma się leśny
rezerwat przyrody...
Nie zdążyliśmy jeszcze na dobre zagłębić się w las, a już otoczyły nas
sarenki. Stałam jak wryta obserwując ich pełen wdzięku, harmonijny taniec.
Powściągliwe, nieśmiałe, introwertyczne i tajemnicze stworzenia...
Po prostu piękne!
Gdzieś dalej spotkaliśmy sikorkę ubogą, dużo mniejszą i nie tak kolorową
jak jej zielono-żółta siostra bogatka. Ot, czarna czapeczka, beżowy grzbiet i
biały, puchaty brzuszek. Lecz zobaczyć ją, to wielki zaszczyt. Nie „pcha się”
bowiem na balkony i do ogrodów tak, jak bogatka. Woli trzymać się na uboczu, z
dala od ludzi.
Po wyjściu z lasu, na ostatniej prostej, już niemal pod domem, na spotkanie
wyszły nam trzy dzikie świnie.
Iść w las, niczego nie zbierać i o niczym nie myśleć – tak jest najlepiej! (Wiesław Myśliwski, Traktat o łuskaniu fasoli)
18 IV 2020
Sobota, 18 kwietnia, 31 dzień społecznej izolacji. Gdzieś za ścianą ktoś gra na flecie prostym melodię Jezus malusieńki.. Najwyraźniej ma barokową wersję instrumentu, w której dźwięk "f" winien być grany chwytem widełkowym, ale w szkole uczą tylko najprostszych chwytów na model renesansowy. Mimo wszystko, czuję się tym zdarzeniem zbudowana. Fałszywe "f" wzmaga bowiem tylko czynnik ludzki, który w ostatnim czasie zniknął gdzieś za duszącymi maskami i uciekającym na ulicy wzrokiem. Wniosek z tego płynie taki, że plenią się nie tylko choroby i smutki, ale niepowstrzymanie szerzy się też śmiech i pogoda ducha! Przynajmniej w mojej głowie ..skoro słyszę kolędy w kwietniu..
21 III 2020
Pojawiają się głosy, że koronawirus to DAR, dzięki któremu ludzkość w
końcu zatrzyma się i doceni wszystko to, co dotąd brała za pewnik,
bezdyskusyjne dobra, które każdemu niejako „z urzędu” się należą – pełne pułki
sklepowe, spotkania ze znajomymi, ciastko w kawiarni..
Czy rzeczywiście nic już nigdy nie będzie takie samo, gdy wreszcie
wyjdziemy na ulicę, do ludzi? Czy naprawdę docenimy to wszystko, czego dotąd,
jako swoistą oczywistość, nawet nie zauważaliśmy? Ponoć wystarczy pozbawić człowieka tego, co posiada i po jakimś czasie zwrócić mu to, co miał kiedyś, a
poczuje się wielkim szczęściarzem. Cóż... myślę, że miesiąc (góra dwa)
„normalności” i znowu będziemy dostrzegać problemy tam, gdzie nie warto. Z
drugiej strony, może jeśli choć przez miesiąc staniemy się bardziej uważni,
wdzięczni, mniej narzekający, coś w nas zmieni się na trwałe? To wszystko tak
naprawdę dopiero się okaże.
A jak będą żyć Włosi? Tam koronawirus zbiera śmiertelne żniwo na miarę
historycznych epidemii. Mimo to, świat będzie kręcił się dalej. Cały czas się kręci.
Wiosna nie zważa na zarazę. W swych kolorach przyszła do nas nawet szybciej,
niż zwykle, zupełnie jakby chciała nam powiedzieć: jestem wolna, niezależna, wasz
koronawirus nie dotyczy mnie, nie obchodzi. Jasnota purpurowa w całej krasie,
tasznik pospolity, śliwa – wszystko kwitnie. Nawet mniszek lekarski, skąpany w
rosie, żółci łąki… Słońce wschodzi, gdy matki tracą dzieci, gdy mężczyźni tracą żony, gdy
kraje pustoszy wojna (…) Nawet jeśli jesteśmy absolutnie przekonani, że to
koniec świata, nazajutrz słońce wzejdzie i tak (Taylor Jenkins Reid, Rozstańmy się na rok). Właśnie dlatego nie warto
rozpaczać, bo rozpacz trzyma nas w miejscu, a życie... toczy się dalej i trzeba iść
naprzód razem z nim. Tak skonstruowany jest świat. Niezachwiany, bezduszny i
bezwzględny w swych regułach…
23 V 2020
Koronawirus skurczył mój świat do kilku osób wokół mnie i stałej,
aczkolwiek przyjemnej, trasy codziennych spacerów z Antkiem. Pamiętam nasze
pierwsze przechadzki, jeszcze w puchówce, grubej czapce i rękawiczkach. Wokół
nas łyse drzewa i goła ziemia. Z każdym tygodniem krajobraz zmieniał się coraz bardziej. Głóg zakwitł na biało, a następnie – jak to jest w przypadku głogu – w
miejsce kwiatów, pojawiły się młode, zielone liście. W końcu przyszła pora na śliwę
wiśniową, trawy i wszelkiej maści polne kwiaty.
Codzienność powoli wraca do normalności. Puste półki, długie kolejki przed
sklepem, niepewność jutra, destabilizacja psychiczna i ekonomiczna. Cała ta
kompilacja wydaje się być jakimś złym snem, nie rzeczywistością. A jednak,
wszystko to było moim udziałem. Czy ja w ogóle żyłam w tym czasie? Czy tylko
czekałam na zmiany, które przecież konsekwentnie wkraczały w świat obiektywny,
nawet jeśli mój subiektywny stanął w miejscu.
Dzisiaj jest zimno. Jutro nadejdzie upał. Kwiaty rozkwitają, potem
więdną. Tych, których kochamy, możemy pewnego dnia znienawidzić. A życie...
Życie wydaje się w jednej chwili doskonałe, a w drugiej wali się w gruzy.
Doświadczyłam tego na własnej skórze (...); zdruzgotało to każdą cząstkę mojego
serca (Gena Showalter, Alicja i Lustro Zombi).
Czy byłam dostatecznie uważna, czy właściwie odczytałam znaki, czy coś
istotnego nie umknęło mi w tym czasie wewnętrznego zastoju i czy nie kręcę się
w kółko, stale poruszana przez te same gonitwy myśli... Jak nie opierać się
zmianom, jak dać się ponieść życiu i nie martwić się, gdy to wywraca się czasem
do góry dnem. Przede wszystkim zaś skąd mam wiedzieć, że to, do czego się
przyzwyczaiłam, jest lepsze od tego, co być może mnie czeka?
Subskrybuj:
Posty (Atom)