Jeżeli
porcelana to wyłącznie taka
Stanisław
Barańczak
Jeżeli
porcelana to wyłącznie taka
Której nie żal pod butem tragarza lub gąsienicą czołgu,
Jeżeli fotel, to niezbyt wygodny, tak aby
Nie było przykro podnieść się i odejść;
Jeżeli odzież, to tyle, ile można unieść w walizce,
Jeżeli książki, to te, które można unieść w pamięci,
Jeżeli plany, to takie, by można o nich zapomnieć
gdy nadejdzie czas następnej przeprowadzki
na inną ulicę, kontynent, etap dziejowy
lub świat
Kto ci
powiedział, że wolno się przyzwyczajać?
Kto ci powiedział, że cokolwiek jest na zawsze?
Czy nikt ci nie powiedział, że nie będziesz nigdy
w świecie
czuł się jak u siebie w domu?
* * * * *
Sporo mówi się ostatnio o konieczności rozmawiania z dziećmi na temat wojny. Pamiętam, że jako dziecko bardzo bałam się konfliktów zbrojnych i kataklizmów. A także ciemności i ciasnych przestrzeni, ale zdecydowanie najbardziej inwazji militarnych. Syn mojej przyjaciółki ma podobnie. Szczególnie poruszają go skutki bombardowania. Któregoś razu zaskoczył swoją mamę pytaniem:
- Czy bomba rozwaliłaby sklep?
- Tak, synku.
- A czy bomba rozwaliłaby
przedszkole?
- Tak, synku.
- A nasz domek, czy nasz domek
też by rozwaliła?
- Tak, synku, nasz domek też…
Wtedy chłopiec wymyślił, że
zbuduje magiczny dom, który może się przemieszczać i którego żadne bomby nie
zniszczą. W razie wojny schroni się tam wraz z bliskimi.
Zadziałał naturalny mechanizm
obronny, strategia umysłu, który musi stworzyć sobie skrawek bezpiecznej
przestrzeni, by przetrwać. Problem nie znika, ale rzeczywistość zostaje
zniekształcona, co pomaga oswoić się z jakąś jej cząstką. Tego typu mechanizmy
obronne nie są wyłącznie domeną dzieci. My, dorośli, też lubimy mieć jakiś
awaryjny bufor, nawet jeśli jest on tylko pozorny, czego niejednokrotnie
jesteśmy całkiem świadomi. Zastanawiam się czy wiara w Boga i życie pozagrobowe
nie jest jakąś jego formą. Perspektywa ponownego spotkania pomaga zaakceptować
rozłąkę. Dzięki przekonaniu o nieśmiertelnej duszy rozstanie staje się pożegnaniem tylko „do czasu”…
Mój zamknięty w swoim wnętrzu
syn na swój sposób wolny jest od otaczającej go rzeczywistości. Dla przykładu –
nie porównuje się z innymi dziećmi, nie analizuje w co są ubrane, jakie mają
zabawki, ile zarabiają ich rodzice. Nie potrafi myśleć abstrakcyjnie, liczy się
dla niego tylko tu i teraz, co
paradoksalnie niejednokrotnie go chroni. Nie porozumiewa się werbalnie, a jego
rozumienie mowy ogranicza się do stale powtarzalnych komunikatów, jak zgaś
światło, ściągnij buty, podaj… Wojna,
to pojęcie obce i nieznane mu. Zauważyłam jednak, że nie zawsze musi znać słowa,
by rozpoznać nastrój jaki dany termin ze sobą niesie. Niczym gąbka chłonie moje
emocje, mój lęk. Nieświadomy przyczyny i skutków, nasiąka atmosferą
okoliczności. Minionej nocy obudził się, przybiegł do mnie i wtulił tak mocno jak
nigdy. Zdawał się być przerażony. Nie wie co to jest wojna, kto to jest Putin,
gdzie leży Ukraina (że w ogóle coś takiego jak „państwo” istnieje), ale wyczuwa,
że ma powód do strachu. Nałykał się go ode mnie. Szkoda, że nie mogę go
uspokoić słowami, tych bowiem nie przyswaja, a żeby przekazać mu spokój emocjami
najpierw sama muszę go odzyskać. Tylko jak…
Mam pewną Koleżankę, z którą
nagminnie obiecujemy sobie to, co niemożliwe – że wszystko będzie dobrze.
Składanie takich deklaracji jest oczywistym absurdem, niepodobna bowiem robić
nadzieję na coś, co absolutnie wymyka się spod naszego wpływu, jak choćby zdrowie,
pokój i ład na świecie, książę z bajki, wieczna młodość, nieśmiertelność
ukochanych osób itd. Skądinąd, z lubością to czynimy, czerpiąc wzajemną
satysfakcję z iluzorycznego mamidła.
Jednak tym razem, w obliczu
bestialskich działań Putina i jego dalszych gróźb, hipnotyzowanie się myślą, że
wszystko będzie dobrze, nie działa. Jestem nad wyraz oporna na to iście
życzeniowe pozytywne myślenie. Wybacz mi „partnerko od umysłowego laudanum”.
Czyżbym „wydoroślała”? Jeśli na tym polega dorosłość, ogłaszam wszem i wobec,
że w takim razie nie chcę być dorosła! Chcę zbudować magiczny domek, schować
się w nim ze wszystkimi, których kocham i przenieść się tam, gdzie nie będzie
wojny.
A ja nieustannie sobie powtarzam, że mam się nie martwić tym wszystkim na co nie mam żadnego wpływu. Zauważam, że chwilami to nawet działa:)
OdpowiedzUsuńGorzej, że to ma wpływ na nas i na nasze bytowanie...
Usuń