niedziela, 27 lutego 2022

Magiczny domek

Jeżeli porcelana to wyłącznie taka

Stanisław Barańczak


Jeżeli porcelana to wyłącznie taka
Której nie żal pod butem tragarza lub gąsienicą czołgu,
Jeżeli fotel, to niezbyt wygodny, tak aby
Nie było przykro podnieść się i odejść;
Jeżeli odzież, to tyle, ile można unieść w walizce,
Jeżeli książki, to te, które można unieść w pamięci,
Jeżeli plany, to takie, by można o nich zapomnieć
gdy nadejdzie czas następnej przeprowadzki
na inną ulicę, kontynent, etap dziejowy
lub świat

Kto ci powiedział, że wolno się przyzwyczajać?
Kto ci powiedział, że cokolwiek jest na zawsze?
Czy nikt ci nie powiedział, że nie będziesz nigdy
w świecie
czuł się jak u siebie w domu?

* * * * *

Sporo mówi się ostatnio o konieczności rozmawiania z dziećmi na temat wojny. Pamiętam, że jako dziecko bardzo bałam się konfliktów zbrojnych i kataklizmów. A także ciemności i ciasnych przestrzeni, ale zdecydowanie najbardziej inwazji militarnych. Syn mojej przyjaciółki ma podobnie. Szczególnie poruszają go skutki bombardowania. Któregoś razu zaskoczył swoją mamę pytaniem:

- Czy bomba rozwaliłaby sklep?

- Tak, synku.

- A czy bomba rozwaliłaby przedszkole?

- Tak, synku.

- A nasz domek, czy nasz domek też by rozwaliła?

- Tak, synku, nasz domek też…

Wtedy chłopiec wymyślił, że zbuduje magiczny dom, który może się przemieszczać i którego żadne bomby nie zniszczą. W razie wojny schroni się tam wraz z bliskimi.

Zadziałał naturalny mechanizm obronny, strategia umysłu, który musi stworzyć sobie skrawek bezpiecznej przestrzeni, by przetrwać. Problem nie znika, ale rzeczywistość zostaje zniekształcona, co pomaga oswoić się z jakąś jej cząstką. Tego typu mechanizmy obronne nie są wyłącznie domeną dzieci. My, dorośli, też lubimy mieć jakiś awaryjny bufor, nawet jeśli jest on tylko pozorny, czego niejednokrotnie jesteśmy całkiem świadomi. Zastanawiam się czy wiara w Boga i życie pozagrobowe nie jest jakąś jego formą. Perspektywa ponownego spotkania pomaga zaakceptować rozłąkę. Dzięki przekonaniu o nieśmiertelnej duszy rozstanie staje się pożegnaniem tylko „do czasu”…

Mój zamknięty w swoim wnętrzu syn na swój sposób wolny jest od otaczającej go rzeczywistości. Dla przykładu – nie porównuje się z innymi dziećmi, nie analizuje w co są ubrane, jakie mają zabawki, ile zarabiają ich rodzice. Nie potrafi myśleć abstrakcyjnie, liczy się dla niego tylko tu i teraz, co paradoksalnie niejednokrotnie go chroni. Nie porozumiewa się werbalnie, a jego rozumienie mowy ogranicza się do stale powtarzalnych komunikatów, jak zgaś światło, ściągnij buty, podaj… Wojna, to pojęcie obce i nieznane mu. Zauważyłam jednak, że nie zawsze musi znać słowa, by rozpoznać nastrój jaki dany termin ze sobą niesie. Niczym gąbka chłonie moje emocje, mój lęk. Nieświadomy przyczyny i skutków, nasiąka atmosferą okoliczności. Minionej nocy obudził się, przybiegł do mnie i wtulił tak mocno jak nigdy. Zdawał się być przerażony. Nie wie co to jest wojna, kto to jest Putin, gdzie leży Ukraina (że w ogóle coś takiego jak „państwo” istnieje), ale wyczuwa, że ma powód do strachu. Nałykał się go ode mnie. Szkoda, że nie mogę go uspokoić słowami, tych bowiem nie przyswaja, a żeby przekazać mu spokój emocjami najpierw sama muszę go odzyskać. Tylko jak…

Mam pewną Koleżankę, z którą nagminnie obiecujemy sobie to, co niemożliwe – że wszystko będzie dobrze. Składanie takich deklaracji jest oczywistym absurdem, niepodobna bowiem robić nadzieję na coś, co absolutnie wymyka się spod naszego wpływu, jak choćby zdrowie, pokój i ład na świecie, książę z bajki, wieczna młodość, nieśmiertelność ukochanych osób itd. Skądinąd, z lubością to czynimy, czerpiąc wzajemną satysfakcję z iluzorycznego mamidła.

Jednak tym razem, w obliczu bestialskich działań Putina i jego dalszych gróźb, hipnotyzowanie się myślą, że wszystko będzie dobrze, nie działa. Jestem nad wyraz oporna na to iście życzeniowe pozytywne myślenie. Wybacz mi „partnerko od umysłowego laudanum”. Czyżbym „wydoroślała”? Jeśli na tym polega dorosłość, ogłaszam wszem i wobec, że w takim razie nie chcę być dorosła! Chcę zbudować magiczny domek, schować się w nim ze wszystkimi, których kocham i przenieść się tam, gdzie nie będzie wojny.





2 komentarze:

  1. A ja nieustannie sobie powtarzam, że mam się nie martwić tym wszystkim na co nie mam żadnego wpływu. Zauważam, że chwilami to nawet działa:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gorzej, że to ma wpływ na nas i na nasze bytowanie...

      Usuń