Dotarła do mnie wiadomość o śmierci mojego profesora od fletu. Jaki był Adam Łazarewicz? Zdecydowanie nie prowadził mnie za rękę, nie narzucał swojego zdania, ani jedynej "właściwej" interpretacji utworu, pozostawiając mi sporo przestrzeni do własnych poszukiwań. Niekiedy brakowało mi jego kierownictwa, z czasem jednak zauważyłam, że mogę uzyskać odpowiedź na każde zagadnienie, lecz najpierw muszę zadać pytanie. Inicjatywa bowiem musiała wychodzić ode mnie. W gruncie rzeczy czy nie na tym właśnie polega bycie inspiracją? Na wzniecaniu głodu odkrywania, motywowaniu do wyciągania wniosków i pozwalaniu na stawanie się lepszym?
Był życzliwym, sympatycznym i dobrym Człowiekiem, zupełnym przeciwieństwem większości akademickich nauczycieli, których metodę na wyciągnięcie jak najwięcej ze studentów stanowiło łamanie im charakteru. W szafce trzymał zestaw rodem z PRL-u -> grzałkę i szklankę z koszyczkiem. Każda lekcja zaczynała się od zaparzenia sypanej czarnej...
Przeprowadziliśmy wiele inspirujących rozmów, nie tylko na tematy muzyczne. Stał m. in. na stanowisku, że od owoców się tyje. Po latach potwierdzam - trzeba zachować w nich umiar. Niejednokrotnie wypłakiwałam Mu się w przysłowiowe ramię z powodu sercowych niepowodzeń czy wątpliwych sukcesów zawodowych. Był jak ojciec, którego w tamtym czasie w moim życiu zabrakło. Jego opinie niekoniecznie były spójne z moimi oczekiwaniami, ale czy bezwiedne poklepywanie po ramieniu, to rzeczywiście zadanie godne prawdziwego wychowawcy?
Poniższa fotografia wykonana została równo 11 lat temu, w czasie mojego drugiego recitalu dyplomowego, zwieńczającego 5-letnią przygodę w Akademii Muzycznej im. Stanisława Moniuszki w Gdańsku (szczęśliwa kieruję się po wielki słonecznik dla Pana Adama). Zdjęcie zestawiłam z całkiem innym, na pierwszy rzut oka niepasującym do ujęcia obrazem, ale też sama ja, moje dążenia i priorytety uległy zmianie. Dziś wiem, że prawie nigdy nic nie jest takie, jakie się wydaje. Tymczasem, powracające co roku do życia kolorowe piękna natury uspokajają mnie, dając wytchnienie w otaczającym zamęcie.
Kwiaty bowiem trwają.
Ludzie w moim życiu - nie...
Pięknie zaistniał w Twoim życiu Basiu. Gdziekolwiek jest, niech Mu będzie dobrze.
OdpowiedzUsuńA co, jeśli nie jest? Jeśli zniknął na zawsze...
UsuńJak powiedziała Maria Czubaszek:"To koniec balu. I tyle". Niebycie i zniknięcie na zawsze mnie nie przeraża, w przeciwieństwie do niektórych opcji z proponowanych przez chrześcijaństwo....
UsuńBasiu przepięknie piszesz. Czekam na Twoją książkę wierząc, że się odważysz....
Dziękuję Ci Adamie za każde Twoje słowo :-)
Usuń