czwartek, 24 lutego 2022

Jutro słońce wzejdzie i tak…

24 II 2022

Tego dnia obudziłam się jeszcze przed świtaniem, wcześniej nawet niż mój mały ranny ptaszek. Spojrzałam w telefon. Było tuż po czwartej. Planowałam jeszcze na chwilę przysnąć, komunikat aplikacji newsowej zadziałał jednak mocniej niż zimny prysznic. Rosja zaatakowała Ukrainę. Ta informacja zdominowała mój umysł, destabilizując na resztę dnia. Jak odtąd będzie wyglądać nasze życie? Czy nie znajdziemy się na celowniku jako następni? Wiedza jest ograniczona. Wyobraźnia – przeciwnie. Jej oczami już widziałam nas uciekających z całym dobytkiem w walizkach. Spojrzałam na swoje piękne, białe pianino. Przepadnie, podobnie jak reszta planów na przyszłość. Cofnęłam się do początków pandemii. Przypomniałam sobie puste półki i skwitowanie mojego pytania o ulubione chrupki Antka stwierdzeniem, że to nie jest produkt pierwszej potrzeby, toteż nie będą go zamawiać. Na nic zda się makaron. Autystyczna wybiórczość pokarmowa silniejsza jest nawet od głodu. Zresztą. Rosja raczej nie zdecyduje się na takie poszerzenie działań militarnych. Fantazja nadto mnie poniosła. Lecz czy na Ukrainie nie ma takich „Antosiów”, jak mój... i z pewnością nie jedno marzenie nie zmieści się do walizki.

Przede mną jeden z kilku dni w roku, kiedy nie liczę kalorii, folgując sobie żywieniowo do woli, do pobliskiej cukierni udałam się jednak jakoś bez entuzjazmu. Mam pieścić swoje podniebienie, podczas gdy tuż za granicą moja abstrakcja znaczy czyjąś rzeczywistość? 

Pozostaje modlić się o pokój. Tylko jak, gdy wiary brak; gdy ta zdaje się być absurdem. O co zresztą miałabym się modlić? Czy ingerencja Boga nie stoi w sprzeczności z wolnością daną człowiekowi? Irracjonalnym byłoby oczekiwać, że Bóg złapie Putina za rękę. Hitlera też nie powstrzymał. Nie taka zresztą Jego rola. Nie traktuje nas jak dzieci do komenderowania, ale jak dorosłych, a dorosłość ma swoje prawa. Odpowiedzialność, konsekwencje wyborów własnych ...i cudzych... 

Kiedy odbierałam Syna ze szkoły, poczułam powiew wiosny. Ludzkie dramaty jej nie dotyczyły. Ptaki ćwierkały niosąc nadzieję na przekór wydarzeniom poranka. Tak... Słońce wschodzi, gdy matki tracą dzieci, gdy mężczyźni tracą żony, gdy kraje pustoszy wojna (…) Nawet jeśli jesteśmy absolutnie przekonani, że to koniec świata, nazajutrz słońce wzejdzie i tak (Taylor Jenkins Reid, Rozstańmy się na rok). 

Zaledwie dwa lata wcześniej, tuż przed tym jak świat stanął na głowie z powodu koronawirusa, mój „tłusty czwartek” wyglądał całkiem beztrosko...

 

20 II 2020

Osiedlowy sklep Biedronka, godz. 9. Ustawiam się w długiej kolejce. Tuż za mną lokuje się starsza Pani. Wścibsko zagląda na dno mojego koszyka i zdziwiona, że zamiast pączków szarpnęłam się w lutym na truskawki, konstatuje, że sama ma 3 chłopów w domu, czym za pewne chciała usprawiedliwić się przede mną (lub przed samą sobą) z 3 toreb tłustych oponek. Nagle, ni z gruszki ni z pietruszki, proponuje, że zaśpiewa mi piosenkę (melodia znana, tekst własny). Pozostali klienci obserwują ten teatrzyk zszokowani nie tylko odważną Panią, ale - może nawet bardziej - mną, tak żywo zainteresowaną. Przyznaję - wykonanie perfekcyjnie czyste! Przechodzimy na temat psów, a nastepnie ..kanarka, którego straciła 10 miesięcy temu. W międzyczasie moje zakupy zostają podsumowane i mogę odejść. Z jakiegoś powodu jednak tego nie robię. Starsza Pani patrzy zdziwiona, że wciąż stoję, ja zaś ze spokojem i absolutną powagą oświadczam, że przecież nie skończyła opowiadać mi o kanarku. I tak rozmawiamy jeszcze pół godziny przed sklepem. Też jest muzykiem i też ma niepełnosprawnego syna, jej matka popełniła samobójstwo, jej mąż odciął nogę ich kanarkowi, ona sama jest morsem. Opowiada mi jak w młodości dawała prywatne lekcje muzyki, a z dziurawego dachu kapała woda na uczniów, ile zaoszczędził jej syn i jakich długów narobił drugi..

Miałam zaplanowany dzień co do minuty. Zakupy, granie, ogarnięcie mieszkania dla odwiedzających mnie dzisiejszego dnia, jak również sączenie kawy i delektowanie się w spokoju śniadaniem.. ale niech tam! Mój syn uczy mnie, że świat, to coś więcej niż cienka strużka przede mną; więcej niż tylko moje sprawy. Jego droga do przedszkola nie jest zwykłą drogą. Zadziera głowę mocno do góry i patrząc w niebo gna na oślep przed siebie; radośnie kręci się wokół własnej osi lub po prostu idzie tyłem; chodzi po krawężniku, czasem z niego spada, co niezmiernie go bawi; dotyka każdej rośliny, bada ich faktury; śmieje się do siebie - z niczego konkretnego, po prostu cieszy się byciem, przestrzenią, wolnością. Czasem zastyga w bezruchu, po czym rozpędza się, niczym liść wprawiony w ruch podmuchem wiatru. Bywa, że w tym wszystkim obiję się o jakiegoś człowieka, który nawet tego nie zauważy, gdyż jego świat, to owa cienka strużka przed nim - nie rozgląda się na boki; do pracy, do sklepu, do domu..

Wykonałam wszystko, co zaplanowałam. I Ty też wszędzie zdążysz. Paradoksalnie właśnie wtedy, gdy się zatrzymasz..


24 II 2022

A jutro słońce wzejdzie i tak… 





1 komentarz:

  1. Wyobraź sobie Basiu, że ja również obudziłem się w czwartek przed świtem z niepokojem. Sięgnąłem po telefon z myślą, że może to, czego się spodziewałem, właśnie się zaczęło i telefon mi to potwierdził. To dziwne, że choć spodziewałem się tego ataku, bardzo mnie on zaskoczył. Przez cały dzień nie potrafiłem się skupić, bo myślami byłem przy tych biednych ludziach. Wciąz przy nich jestem i serce mi krwawi...

    OdpowiedzUsuń