Z okazji uroczystości "Świętej Rodziny" Kościół przytacza dziś słowa św. Pawła o żonach, które winne być poddane swoim mężom. Muszę przyznać, że jeszcze kilka lat temu mocno raził mnie ów cytat. Potrzebowałam zgłębić temat, poznać kontekst, przede wszystkim zaś sięgnąć do języka, w którym pierwotnie słowa te zostały zapisane. Dziś widzę w nich wielką małżeńską esencjonalność.
Niewątpliwie przez wieki kobieta była tą "poddaną", nie otrzymującą w zamian należnej jej miłości. Dziś również nie brakuje mężczyzn, którzy przybierając rolę pana i władcy, traktują swoje żony jak służące. Taka relacja nie jest jednak realizacją zasady podanej przez św. Pawła. Żadną miarą.
Hebrajskie "bycie uległym" wobec męża oznacza tak naprawdę "oddanie się pod jego opiekę", czyli niejako "bycie uległym w odbiorze MIŁOŚCI".. i to najwyższej miłości agape. Agape jest miłością poświęcającą, w której mąż kocha żonę jak własne ciało i gotów jest nawet ponieść pewne niewygody, by okazać żonie troskę i wsparcie. Jak podkreślał JPII w Liście do Rodzin, "miłość wyklucza wszelki rodzaj poddaństwa, przez który żona stawałaby się sługą czy niewolnicą męża, przedmiotem jednostronnej zależności. Miłość sprawia, że równocześnie i mąż poddany jest żonie". Poddany w odbiorze miłości..
Dla mnie piękne i mistyczne. Kobieta znajdująca ochronę w ramionach mężczyzny; mężczyzny, którego opieka, to de facto dobrowolne i bezinteresowne dawanie siebie. Służba w imię Agape jest ich WSPÓLNĄ i WZAJEMNĄ misją. I nie mam nic przeciwko temu, by mężczyzna był "moją głową", jeśli będzie mnie miłował jak Chrystus Kościół. Jak Chrystus, który za Kościół oddał swoje życie..