piątek, 13 grudnia 2019

Kilka refleksji świątecznych, cz. II


Na tablicy ogłoszeń w moim bloku wywiesiłam plastikową koszulkę z taką oto zawartością: 




Skąd pomysł na 107 serc do przekazania dalej? Jest to rodzaj mojej prywatnej manifestacji, anty poparcia dla klasycznej tradycji prezentowej. Słowo 'prezent' ma zupełnie inną etymologię niż słowo 'dar'. Jego historia sięga średniowiecza. Pierwotnie oznaczało ono dar lenny przedstawiany publicznie, czyli prezentowany władcy. Ma zatem związek z prezentowaniem - publicznym pokazywaniem podarunku. Taki charakter ma też rozpakowywanie prezentów pod choinką. I ja czemuś takiemu mówię NIE. Zdaję sobie sprawę z tego, że nie znajdę poklasku wśród czytających, ale też nie o to mi chodzi. Dar winien być niewymuszony, czyli najlepiej bez okazji. Nie przeczę, że prezenty świąteczne/urodzinowe itd. też mogą być ofiarowywane z serca. Zastanówmy się jednak do czego doprowadziła swoista KAMPANIA PREZENTOWA. Nie tylko ta reklamowa, przedstawiająca nam dziewczynkę w cukierkowym pokoiku, gdzie właściwie jest wszystko - łóżko z baldachimem, toaletka, różowe biurko, no i oczywiście mnóstwo zabawek. A teraz dostała jeszcze tę cudowną lalkę, która nie dość że płacze, gdy "jest głodna", to jeszcze robi kupkę. A Ty? Odmówisz swojemu dziecku tej dziecięcej radości? Spójrz tylko na dziewczynkę z reklamy. Jeśli kochasz swoje dziecko, zrobisz wszystko, by i ono poczuło się jak w bajce; by nie musiało patrzeć z zazdrością na prezenty swoich koleżanek/kolegów. Lecz prezentowy wyścig szczurów, to wcale nie wymysł współczesnego świata. Ćwierć wieku temu, gdy chodziłam do Szkoły Podstawowej, a na sklepowe półki dopiero wchodziły "Barbi i Keny", było podobnie. Pamiętam jak wszyscy w klasie po kolei wymieniali co też przyniósł im Mikołaj. A nie każdemu coś przyniósł i często to właśnie "szkoła" uświadamiała biednym ich "gorszość", mimo iż w domu mogło być mnóstwo miłości i świątecznego ducha.


A to już współczesna historyjka: Pewna dziewczynka, rozczarowana prezentem "do buta", postanowiła narysować dla Mikołaja KUPĘ. Powstrzymała ją jedynie perspektywa ponownego przyjścia tegoż spełniającego dziecięce marzenia osobnika 24. XII. A nuż zreflektuje się "staruszek" i tym razem przyniesie właściwy... Zdarzenie na tyle wymowne, że pozostawię je bez komentarza. To my uczymy dzieci, że Święta, to przede wszystkim prezenty ...a przy okazji jakiś "bobas w żłobie". Czy proponuję wykarczować prezentową tradycję? Hm... Czemu nie! A przynajmniej odwrócić proporcje, zrobić coś samemu ...podarować serce.

Mój Syn potrafi cieszyć się ze wszystkiego - z liścia, z ofiarowanego Mu uśmiechu, przeczytanej książeczki, czy zaśpiewanej po raz dziesiąty tej samej piosenki. I nigdy nie wzgardziłby żadną zabawką tylko dlatego, że wymyślił sobie inną. Jest czystą miłością i wdzięcznością! A jednak to Jego określa się mianem "niepełnosprawny". Kampania prezentowa utwierdza w przekonaniu, że danego dnia coś się komuś NALEŻY i kropka. Z urzędu. Niczym lenno. Nie taka zaś winna być istota DARU.





1 komentarz:

  1. Tak, jak zawsze mawiam - święto prezentów. Jedni cieszą się, że dostają, drudzy cieszą się (a przynajmniej uciechę udają) darowaniem. Taka zabawa. A gdzie w tym prawdziwy duch Świąt? Brak.

    OdpowiedzUsuń