Mit o Androgynie zawarty został w Uczcie Platona, a tak opowiada o nim Arystofanes:
Albowiem dawniej natura nasza nie była taka, jak teraz, lecz inna. (...) Obojniakowa płeć istniała wtedy, a imię jej i postać złożone były z obu pierwiastków:
męskiego i żeńskiego. Dziś jej nie ma, tylko jeszcze w przezwiskach się to imię wala. Otóż
cała postać człowieka każdego była krągła, piersi i plecy miała naokoło, miała też cztery ręce
i nogi w tej samej ilości, i dwie twarze na okrągłej, walcowatej szyi, twarze zgoła do siebie
podobne. Obie patrzyły w strony przeciwne z powierzchni jednej głowy. (...) Strasznie to były silne istoty i okropnie wolnomyślne, tak że się zaczęły
zabierać do bogów i do nich się odnosi to, co Homer mówi o Efialtesie i Otosie, to, że już
zaczęli robić schody do nieba*.
Jest to opowieść o przekraczaniu przeciwieństw oraz łączeniu ich w sobie w idealną całość i jedność. Niestety, wobec zuchwałego pragnienia człowieka, by dorównać bogom, rozgniewany Zeus porozcinał ludzi na połówki, by utraciły siłę. Rozdzielone płcie do dziś tęsknią za sobą i podświadomie dążą do stopienia się w jedno, do powrotu do dawnej natury, kiedy stanowiły pełnię.
Czy metafora dwóch połówek oznacza, że jest nam pisana jedna tylko osoba i jeśli z jakiegoś powodu miniemy się, bądź nasze drogi zwyczajnie się rozejdą, nie będzie nam dane przeżyć już w tym życiu wielkiej miłości, co najwyżej w udziale przypadnie nam nagroda pocieszenia? W życiu Justyny przed laty był Ktoś, o kim wie, że byłaby z Nim bardzo szczęśliwa. Z rożnych względów jednak, lecz - bynajmniej - nie z braku miłości, rozeszli się. Dziś również Kogoś kocha i wie, że jest to miłość jej życia. To jak to jest - który z nich jest jej Połówką? Sądzę, że ...obaj mogliby nią być. Na tamten czas, właściwy dla owego etapu jej życia, był nią ten pierwszy, zaś wobec jej aktualnej dojrzałości, rzeczoną Połówką jest obecny. Gdyby ten dawny związek nie rozpadł się, z pewnością i ona byłaby dziś inna. To trochę jak z GPSem. Gdy zbłądzisz, następuje modyfikacja i nowy plan, nowa droga do jednego celu, jakim jest życie w miłości. Powie ktoś, że to mało romantyczna koncepcja. Ja sądzę, że na wskroś optymistyczna. Idealnie dobrane połówki - Romeo i Julia czy Oliver i Jenny z Love story - skończyły raczej marnie. Chcę przez to powiedzieć, żeby za nic w świecie się nie poddawać, bo - jak pisał ks. Twardowski - "i nigdy nie wiadomo mówiąc o miłości czy pierwsza jest ostatnią czy ostatnia pierwszą".
Mit o dwóch połówkach, to fałszywy schemat, który powoduje, że za wszelką cenę, a czasem wręcz na siłę, próbujemy dopasować siebie do partnera i na odwrót. W ten sposób robimy z naszą indywidualnością to, co owa maszyna do golenia z twarzą:
Jeden z naukowców opracował robota do golenia twarzy. Na konferencji prasowej dziennikarz zapytał: jak to możliwe, że ten robot będzie golił każdego, skoro każdy mężczyzna ma inną twarz? Tak, zgadza się, ale tylko do pierwszego golenia - odparł naukowiec.
Dowcip ten pokazuje, że nie ma dwojga takich samych ludzi i niepodobna, by osiągnąć absolutną jedność z drugim człowiekiem. Spójność, do której warto dążyć, to spójność ze sobą. Owe dwie połówki, które potrzebują, by złączyć się w całość, to nasza dusza i ciało. Dopiero kiedy zintegrujemy się w sobie, staniemy się zdolni do stworzenia trwałego i szczęśliwego związku z drugim człowiekiem. Formowanie partnera na własną miarę i wyobrażenie oraz żądanie od niego, by - w imię miłości! - dopasował się do naszych zwyczajów i wizji idealnego związku, wydaje się być łatwiejsze niż kochanie drugiego człowieka takim, jakim jest; dużo prostsze niż przyjęcie go z całym "dobrodziejstwem inwentarza". Tyle że ta jazda na skróty niechybnie wyprowadzi nas w szczere pole. Oczekiwania i żądania bowiem, to prosta droga do frustracji i rozczarowania.
Dążenie do zespolenia się w całość, pragnienie doświadczenia pełnej jedności na poziomie duszy i ciała, jest czymś zupełnie naturalnym. Wbrew pozorom jednak, by doświadczyć harmonii z drugim człowiekiem, nie musimy niszczyć tego, co w nas różne. Zabijanie w sobie indywidualności, tego, co czyni nas kimś niepowtarzalnym i jedynym w swoim rodzaju, sprawia, że nie łączymy się w parę z realnym człowiekiem, lecz jedynie z naszym o nim wyobrażeniem. Prędzej czy później czeka nas w takim układzie zimny prysznic, rozżalenie i wzajemne pretensje.
Nie twierdzę, że nie należy być wrażliwym na potrzeby partnera. Jeżeli Ona Ci mówi, że lubi dostawać kwiaty, to podaruj jej czasem to kolorowe piękno natury. Ty zaś Kobieto doceń tę różę i nie rób Mu awantury tylko dlatego, że nie przyszedł z całym naręczem.
Partner Ewy uwielbia jajecznicę z dużą ilością cebuli, Ona zaś za cebulą nie przepada. Rozwiązali to tak, że przygotowują dwie osobne porcje. Jeśli zależy Ci na tym, by usiąść razem do śniadania, to zaopatrzcie się w dwie patelnie. Poznawanie zwyczajów drugiej osoby może być naprawdę fascynujące. I - bynajmniej - nie musisz jeść cebuli, jeśli jej nie lubisz. To naprawdę nie jest konieczne, by być blisko.
Jest to opowieść o przekraczaniu przeciwieństw oraz łączeniu ich w sobie w idealną całość i jedność. Niestety, wobec zuchwałego pragnienia człowieka, by dorównać bogom, rozgniewany Zeus porozcinał ludzi na połówki, by utraciły siłę. Rozdzielone płcie do dziś tęsknią za sobą i podświadomie dążą do stopienia się w jedno, do powrotu do dawnej natury, kiedy stanowiły pełnię.
Czy metafora dwóch połówek oznacza, że jest nam pisana jedna tylko osoba i jeśli z jakiegoś powodu miniemy się, bądź nasze drogi zwyczajnie się rozejdą, nie będzie nam dane przeżyć już w tym życiu wielkiej miłości, co najwyżej w udziale przypadnie nam nagroda pocieszenia? W życiu Justyny przed laty był Ktoś, o kim wie, że byłaby z Nim bardzo szczęśliwa. Z rożnych względów jednak, lecz - bynajmniej - nie z braku miłości, rozeszli się. Dziś również Kogoś kocha i wie, że jest to miłość jej życia. To jak to jest - który z nich jest jej Połówką? Sądzę, że ...obaj mogliby nią być. Na tamten czas, właściwy dla owego etapu jej życia, był nią ten pierwszy, zaś wobec jej aktualnej dojrzałości, rzeczoną Połówką jest obecny. Gdyby ten dawny związek nie rozpadł się, z pewnością i ona byłaby dziś inna. To trochę jak z GPSem. Gdy zbłądzisz, następuje modyfikacja i nowy plan, nowa droga do jednego celu, jakim jest życie w miłości. Powie ktoś, że to mało romantyczna koncepcja. Ja sądzę, że na wskroś optymistyczna. Idealnie dobrane połówki - Romeo i Julia czy Oliver i Jenny z Love story - skończyły raczej marnie. Chcę przez to powiedzieć, żeby za nic w świecie się nie poddawać, bo - jak pisał ks. Twardowski - "i nigdy nie wiadomo mówiąc o miłości czy pierwsza jest ostatnią czy ostatnia pierwszą".
Mit o dwóch połówkach, to fałszywy schemat, który powoduje, że za wszelką cenę, a czasem wręcz na siłę, próbujemy dopasować siebie do partnera i na odwrót. W ten sposób robimy z naszą indywidualnością to, co owa maszyna do golenia z twarzą:
Jeden z naukowców opracował robota do golenia twarzy. Na konferencji prasowej dziennikarz zapytał: jak to możliwe, że ten robot będzie golił każdego, skoro każdy mężczyzna ma inną twarz? Tak, zgadza się, ale tylko do pierwszego golenia - odparł naukowiec.
Dowcip ten pokazuje, że nie ma dwojga takich samych ludzi i niepodobna, by osiągnąć absolutną jedność z drugim człowiekiem. Spójność, do której warto dążyć, to spójność ze sobą. Owe dwie połówki, które potrzebują, by złączyć się w całość, to nasza dusza i ciało. Dopiero kiedy zintegrujemy się w sobie, staniemy się zdolni do stworzenia trwałego i szczęśliwego związku z drugim człowiekiem. Formowanie partnera na własną miarę i wyobrażenie oraz żądanie od niego, by - w imię miłości! - dopasował się do naszych zwyczajów i wizji idealnego związku, wydaje się być łatwiejsze niż kochanie drugiego człowieka takim, jakim jest; dużo prostsze niż przyjęcie go z całym "dobrodziejstwem inwentarza". Tyle że ta jazda na skróty niechybnie wyprowadzi nas w szczere pole. Oczekiwania i żądania bowiem, to prosta droga do frustracji i rozczarowania.
Dążenie do zespolenia się w całość, pragnienie doświadczenia pełnej jedności na poziomie duszy i ciała, jest czymś zupełnie naturalnym. Wbrew pozorom jednak, by doświadczyć harmonii z drugim człowiekiem, nie musimy niszczyć tego, co w nas różne. Zabijanie w sobie indywidualności, tego, co czyni nas kimś niepowtarzalnym i jedynym w swoim rodzaju, sprawia, że nie łączymy się w parę z realnym człowiekiem, lecz jedynie z naszym o nim wyobrażeniem. Prędzej czy później czeka nas w takim układzie zimny prysznic, rozżalenie i wzajemne pretensje.
Nie twierdzę, że nie należy być wrażliwym na potrzeby partnera. Jeżeli Ona Ci mówi, że lubi dostawać kwiaty, to podaruj jej czasem to kolorowe piękno natury. Ty zaś Kobieto doceń tę różę i nie rób Mu awantury tylko dlatego, że nie przyszedł z całym naręczem.
Partner Ewy uwielbia jajecznicę z dużą ilością cebuli, Ona zaś za cebulą nie przepada. Rozwiązali to tak, że przygotowują dwie osobne porcje. Jeśli zależy Ci na tym, by usiąść razem do śniadania, to zaopatrzcie się w dwie patelnie. Poznawanie zwyczajów drugiej osoby może być naprawdę fascynujące. I - bynajmniej - nie musisz jeść cebuli, jeśli jej nie lubisz. To naprawdę nie jest konieczne, by być blisko.
Przytuliwszy do siebie owe dwie połówki jabłka nie przycinajmy ich na siłę, jak w tym dowcipie o maszynie do golenia, byleby idealnie do siebie przylegały. Zapewniam Was, że jabłko z gruszką również mogą świetnie ze sobą współgrać. Udany związek bez wątpienia wymaga kompromisu. Jeśli jedno woli kłaść się spać wcześniej, to wskazane jest, by ta druga osoba, w swej nocnej aktywności, zachowywała się względnie cicho. Kompromis w tym wypadku rozumiem jako akceptację odmienności drugiego człowieka. Obcowanie ze sobą w zgodzie i równowadze, to sztuka, która wymaga pracy z obu stron. Nie chodzi jednak o to, by niwelować różnice między wami, lecz by uczyć się siebie nawzajem. Uczyć się akceptować odmienność drugiego człowieka, bo książę z bajki istnieje ...tylko w bajce.
* platon_uczta.pdf (iwanicki.edu.pl), s. 31
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz