czwartek, 26 kwietnia 2018

Godne umieranie

Sprawa 2-letniego Alfiego Evansa wstrząsnęła całym światem. Poruszyła również i mnie, stąd ten post. Zacznijmy od schorzenia, na które cierpi chłopiec. Jest to niezidentyfikowana choroba neurologiczna, która sukcesywnie i bezpowrotnie wyniszcza mózg dziecka. Alfie trafił do szpitala kilka miesięcy po urodzeniu i - jak dotąd - przy życiu podtrzymywała go specjalistyczna aparatura. Decyzją sądu została ona odłączona. Wobec jednoznacznych złych rokowań, lekarze uznali taki krok za w pełni uzasadniony. Rodzice sprzeciwiają się tej decyzji. Istnieją tacy, którzy sądzą, że jest to wyraz głębokiej histerii ludzi, którzy nie potrafią pogodzić się ze śmiercią swojego dziecka, dlatego zrobią wszystko, by - jak to określiła moja kuzynka - "poprzytulać się do syna jeszcze dwie godziny". Lekarze oświadczyli, że ponad 70 procent istoty białej mózgu Alfiego zostało dosłownie "wyżarte", w konsekwencji czego mózg chłopca, to w większej części woda i płyn mózgowo-rdzeniowy. Nie mam zamiaru tej diagnozy kwestionować. Chłopiec umrze i nie będę z tym dyskutować, ani poddawać medycznych faktów w wątpliwość. Przedmiotem sporu jest zgoła co innego, a mianowicie uściślenie takich terminów jak uporczywa terapia oraz eutanazja.

Uporczywa terapia jest terapią nieuzasadnioną, która nie służy ogólnie pojętemu dobru pacjenta, lecz sztucznie przedłuża proces jego nieuchronnego umierania. Często jest wyrazem negacji naturalnego charakteru śmierci oraz próbą oszukania pacjenta w stanie terminalnym i jego rodziny przez uciekanie się do interwencji leczniczych z góry skazanych na niepowodzenie. Człowiek nie ma obowiązku poddania się takiej "terapii", a lekarz nie jest zobowiązany do jej stosowania. Instrukcja Kongregacji Nauki Wiary z 1980 r. Iura et bona mówi: "Gdy zagraża śmierć, której w żaden sposób nie da się uniknąć przez zastosowanie dostępnych środków, wolno w sumieniu podjąć zamiar zrezygnowania z leczenia, które może przynieść tylko niepewne i bolesne przedłużenie życia, nie przerywając jednak zwykłej opieki, jaka w podobnych wypadkach należy się choremu." Eutanazja zaś jest działaniem lub zaniechaniem działania, które samo w sobie lub w zamierzeniu zadaje śmierć osobom umierającym, znajdującym się w stanie skrajnego cierpienia, głębokiego upośledzenia lub nieświadomości. W eutanazji nie akceptuje się śmierci naturalnej, lecz prowokuje się śmierć przyśpieszoną. Zmierza ona bezpośrednio do spowodowania śmierci*. 

Alfie z pewnością umrze i być może nie zostało mu wiele czasu. W pewnym momencie jego mózg przestanie działać i to będzie chwila, w której należy odłączyć sprzęt. Wszelkie próby reanimacji w stanie śmierci klinicznej czy u krańcowo wyniszczonego chorego w stanie terminalnym, to rzeczywiście uporczywa terapia, która naraża umierającego na niepotrzebny stres i przeszkadza mu w spokojnym odejściu. Tyle że Alfie jeszcze nie doszedł do tego etapu, nie jest w stanie śmierci mózgu. Skoro odłączono aparatury, a mimo to chłopiec nadal oddycha, to znaczy, że jego mózg wciąż działa. Powinien zatem być objęty opieką aż do naturalnej śmierci. Czy to prawo przysługuje jedynie "dobrze rokującym"? Czy powinniśmy uśmiercać każdego nieuleczalnie chorego? I w którym momencie - od razu po diagnozie, czy też dopiero jak mu się "pogorszy"..? Śmierci należy pomagać uśmierzając ból i łagodząc jej dolegliwości, a nie ją przyspieszając. Każdemu śmiertelnie choremu przysługuje prawo do podstawowych zabiegów, takich jakpodawanie antybiotyków lub innych leków w przypadku powikłań infekcyjnych, leczenie odleżyn, odżywianie, leczenie niewydolności krążenia i niedomogi oddechowej. Nade wszystko zaś nie można zaniechać stosowania środków przeciwbólowych. Odstąpienie od ich aplikowania jest formą eutanazji. Pragnę natomiast przypomnieć, że przez wiele godzin Alfie pozbawiony był jakiejkolwiek opieki, w tym odżywiania! Egzekucja nie powiodła się. W tej sytuacji szpital miał w planie podać śmiertelny zastrzyk. To już jawna eutanazja. Zdawać by się mogło, że prawa dziecka łamane są w krajach słabo rozwiniętych, zacofanych, takich Afryka i Azja. O ewidentnym nieprzestrzeganiu praw człowieka można też mówić w przypadku Koreańczyków. Ale my - Europejczycy - jesteśmy tacy światli i nowocześni, tacy tolerancyjni! A jednak to właśnie w naszej cywilizowanej Europie ignoruje się najbardziej fundamentalne z praw -  prawo do życia! 

To miło, że łaskawie odstąpiono od śmiertelnego zastrzyku, że omawia się z rodzicami formy terapii paliatywnej, jednak w tym kontekście naturalnym jest, że rodzice chcą, by ich dzieckiem - do czasu naturalnej śmierci - zajmowała się inna placówka. To oni powinni wybrać miejsce ostatnich dni, tygodni czy miesięcy życia swojego syna. Niestety, mają zakaz opuszczania kraju. Traktuje się ich jak więźniów. Jest to dla mnie pogwałceniem praw człowieka i praw rodziców, wyrazem wielkiej niesprawiedliwości i tyranii, zdecydowanie nie na miarę cywilizowanego kraju. Takiej decyzji nigdy nie zrozumiem i nigdy się z nią nie zgodzę. 





8 komentarzy:

  1. przypomina mi się "Przedwiośnie" i umieralnia dla starych i chorych, gdzieś poza widokiem ludzi, a przede wszystkim bez pomocy tak, by mogli szybciej umrzeć. równie nieludzkie, jak to, co robią temu chłopcu i jego rodzicom. coraz częściej dochodzę do wniosku, że określenie "ludzkie" wcale nie ma wymiaru takiego, jakie chcielibyśmy mu nadać. zwierzęta są bardziej wrażliwe.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak! A mamy się za "lepszych", bo ucywilizowanych. Św. JPII mówił o "cywilizacji śmierci". Chyba właśnie nadeszła.

      Usuń
  2. Nie wiadomo jak naprawde do konca z tym wszystkim jest. Wloska placowka medyczna chce sie podjac "leczenia" choc wiadomo, ze zadne leczenie nie bedzie skuteczne, a bedzie to wlasnie, uporczywe utrzymywanie przy zyciu, z pewnoscia za pieniadze brytyjskiego podatnika. Poniewaz jestesmy zwiazani umowami unijnymi, a chlopiec ma prawo do ubezpieczenia w Wielkiej Brytanii. Na chwile obecna rodzice moga zabrac dziecko do domu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się, że pojawiło się wiele teorii spiskowych i sprzecznych informacji. Mnie najbardziej oburzył plan śmiertelnego zastrzyku, natomiast - jako przeciwniczka eutanazji - uważam, że aparatury odłącza sie przy śmierci mózgowej. Mózg Alfiego działa w 30%, ale działa - żyje. Czy wsadzimy do trumny kogoś w stanie agonalnym? Nie wydaje mi się. Przy czym Alfie w stanie agonalnym też jeszcze nie jest..

      Usuń
  3. Człowiek ma prawo do życia, ale też ma prawo do śmierci. Do nieprzedłuzania życia na siłę, skoro nie ma szans na przeżycie i wyzdrowienie. Dziecko jest pod opieką rodziców i to oni decydują. Nie wiadomo, czy ono samo chciałoby tego przedłużania na siłę. Wiem jedynie, że gdybym sama byłą w takim położeniu, bez szans na wyzdrowienie, niby twór Frankensteina sztucznie podtrzymywana przy życiu, wolałabym nie zyć. Ale to ja. A jesli myślę o mojej mamie, która umarła półtora roku temu, to już nei jestem niczego pewna. Ile bym dała za to, bym mogła ją jeszcze nazwać żywą, choc podtrzymywaną przy życiu li tylko przez aparature medyczną.Jednak to moje uczucia, moje niepogodzenie. A czego chciałaby mama? Wiem, że skrócenia męki, bo rozmawiałam z ni o tym wiele razy, gdy jeszcze była przytomna. Tym niemniej ból i smutek, po Jej odejsciu trwa, choć umarła naturalnie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W dzisiejszych czasach medycyna paliatywna rozwinięta jest na tyle, że można skutecznie uśmierzać ból, choć z pewnością nie w 100%. Jednak czy - aby skrócić mękę mamy - podałabyś jej śmiertelny zastrzyk? To wielka odpowiedzialność i osobiście wolę, by pozostała w gestii Boga.

      Usuń
  4. Stan, w którym jest Alfie może trwać jeszcze długo bo ośrodki odpowiedzialne za oddychanie i pracę serca nie znajdują w mózgu, tylko w pniu mózgu. Nie mogę jednak zrozumieć jak można zrobić z rodziny wiezniow. W UK jest Brexit, czy to powód zakazu?

    OdpowiedzUsuń