Tytuł mógłby sugerować, że będzie o wieku ..średnim, dziś jednak pojawi się wątek drogowy. Prawo Jazdy posiadam już od ponad 4 lat. Z początku prowadzić dane mi było tylko wtedy, kiedy mój mąż (wtedy jeszcze nie-mąż) użyczył mi swego pojazdu. Ma się rozumieć, sam zasiadał obok. Za kierownicą bynajmniej nie czułam się jak przysłowiowa ryba w wodzie. Powiem więcej - byłam przerażona! Wiedziałam jednak, że to z czasem minie. Muszę po prostu nabyć doświadczenia.
Sprawy trochę się skomplikowały, kiedy autko - na skutek podeszłego już wieku - dokonało żywota swego. Z pomocą przyszedł mi służbowy samochód (wtedy już) męża. Oczywiście nie mógł mi tak po prostu go pożyczać - to byłoby nielegalne - jednak co i rusz przesiadał się na miejsce pasażera, co bym z obiegu nie wypadła zbytnio. Sporo na tym zyskałam - miałam nawet okazję prowadzić "dostawczaka"! W końcu w naszym domu pojawiły się własne 4 kółka, tym samym nareszcie zaczęłam jeździć sama. Szybko nabrałam pewności siebie, tracąc niestety aż nadto na pokorze. Wprawdzie piratem drogowym nazwać mnie nie było można, bo do 100 km/h nigdy w terenie zabudowanym nie doszłam, ale od przepisowego 50 zdecydowanie bliższe było mi 70!
Co niesie ze sobą ta - zdawać by się mogło - subtelna różnica?
Co niesie ze sobą ta - zdawać by się mogło - subtelna różnica?
Przeciętna reakcja kierowcy na pojawienie się przeszkody przed jego autem i rozpoczęcie hamowania to 0,8-1 sekundy. Jeśli doliczymy do tego czas na zadziałanie układu hamulcowego wyjdzie nam 1,1-1,4 sekundy. W tym momencie samochód przejedzie odpowiednio dystans:
przy 30 km/h - 10,8-11,7 m,
przy 50 km/h - 15,3-19,4 m,
przy 70 km/h - 21,4-27,2 m,
przy 90 km/h - 27,5-35 m,
przy 110 km/h - 33,6-42,8 m.
Czas reakcji kierowcy wydłuży się, gdy ten jest zmęczony albo rozproszony. Z kolei sama droga hamowania samochodu osobowego na suchym i równym asfalcie to:
przy 30 km/h - ok. 5 m,
przy 50 km/h - ok. 13 m,
przy 70 km/h - ok. 25 m,
przy 90 km/h - ok. 42 m,
przy 110 km/h - ok. 62 m.
Zatem przy prędkości 50 km/h droga zatrzymania wyniesie ok. 32 m, natomiast przy 70 km/h będzie to już ok. 52 m.* Gdzieś pomiędzy mamy 60 km/h, czyli słynne "tylko trochę szybciej", nie narażające nas nawet specjalnie na mandat.
To daje do myślenia. W internecie krąży film, na którym mały chłopiec na hulajnodze wyjeżdża wprost pod samochód (https://www.youtube.com/watch?v=T9ehcEyd1bU). Na szczęście nikomu nic się nie stało, gdyż kierowca jechał przepisowo. Pojawiły się oczywiście wpisy, że gdyby chłopiec ucierpiał, byłaby to przede wszystkim wina nieuważnej matki. Powstrzymam się od reakcji na ten komentarz. Nikt nie może czuć się zwolniony z konieczności posiadania wyobraźni - ani matki, ani bezdzietni kierowcy.
Czy jadąc "tylko trochę szybciej" nie byłam świadoma powyższego? Ależ oczywiście, że byłam! Co takiego zatem się stało, że zwolniłam? Razu pewnego przyszło mi podróżować w wielkim deszczu. Polskie drogi do równych nie należą, toteż woda zalegająca w ulicznych dziurach bez przerwy zalewała mi szybę. Wycieraczki nie nadążały. Musiałam zwolnić. Po przybyciu na miejsce zdałam sobie sprawę z tego, że przejazd nie zajął mi więcej czasu, niż zwykle. Jechałam ze stałą prędkością, bez szarpania, bez nadmiernego rozpędzania, by po chwili stanąć na światłach. To było pierwsze uświadomienie sobie, że szybsza jazda w terenie zabudowanym niekoniecznie skutkuje szybszym przemieszczaniem się.
Niedługo potem w moim samochodzie zaczęły szwankować łożyska. Zbliżając się do 60 km/h samochód huczał tak niemiłosiernie, że najbardziej niecierpliwy puściłby nogę z gazu. Po niedługim czasie przyszło olśnienie - płynna jazda jest super! Mam wszystko pod kontrolą i nic mnie zbytnio nie zaskoczy. Stałam się o wiele spokojniejszym kierowcą i przestałam w duchu przeklinać innych uczestników ruchu.
W moim mieście jest pewna kręta droga wiodąca przez las. Z powodu licznych i ostrych zakrętów dozwolona tam prędkość wynosi 40 km/h, a wyprzedzanie zabronione jest niemal na całym odcinku. A jednak ostatnio miał tam miejsce śmiertelny wypadek. Kierowca wypadł z zakrętu. Warunki atmosferyczne były korzystne. Najpewniej przyczyną była nadmierna prędkość. Nie raz doświadczyłam tam brawury innych kierowców, np. wyprzedzanie długiego, przegubowego autobusu na podwójnej ciągłej...
Tymczasem warto docenić, że w ogóle tyłek można wieźć i nie wybrzydzać zbytnio - życie zbyt krótkie jest, by się tak wszędzie śpieszyć!
__________________________________________________________
10 km/h różnicy w sytuacji awaryjnej to bardzo dużo.
OdpowiedzUsuńI tego się trzymaj:)
OdpowiedzUsuń