W ostatnim poście próbowałam zadać kłam destrukcyjnym standardom piękna. Temat zamierzam dalej rozwinąć i ostatecznie się z nim rozprawić w poście kolejnym - jest na warsztacie! Piszę go dla siebie, by zmierzyć się z własnymi mrokami, ale nie tylko. Wysoka, wręcz nieosiągalna poprzeczka, to problem wielu wspaniałych, lecz niedocenionych kobiet i również w ich imieniu chcę się wypowiedzieć. Póki co, jest jeszcze jeden ważny dla mnie temat, który potrzebuję przepracować. Temat pieniędzy i zamożności.
Nie jest dobrze, gdy człowiek musi wiecznie chodzić z nosem przy ziemi. Nieustanne troskanie się o chleb powszedni odciąga od spraw wzniosłych. Stąd tak wielu ludzi na skraju nędzy spada na dno, upadla się. Myślę jednak, że posiadanie wszystkiego pod dostatkiem, też może niekiedy psuć. Nie neguję wartości pieniądza! Dobrze mieć ich na tyle, by nie stracić poczucia bezpieczeństwa. I jak dla mnie, to w sam raz! Konieczność kalkulacji, analiza posiadanych środków i rozsądne nimi rozporządzanie tak, by na wszystko starczyło, niewątpliwie uczy szacunku do ludzkiej pracy i dóbr materialnych. Takiego dobrego szacunku. Gdy miałam 15 lat, mój tata zmarł na raka. Po jego śmierci nie było lekko, ale mama starała się nam zapewnić wszystko, co konieczne dla młodego człowieka - od książek do szkoły, przez kulturę, po modne ubrania - w stopniu takim, w jakim to było możliwe. Latem zabierała nas na koncerty organowe do Katedry Oliwskiej. Z czasem niestety bilety zrobiły się zbyt drogie.. Zanim poszłam do szkoły muzycznej, mama zapisała mnie do ogniska muzycznego. Pamiętam jak supłała każdy grosz, by zapłacić za moją edukację. Jednak wszystko, co otrzymałam - szanowałam. Dbałam o ubrania, o piórnik, o magnetofon, w końcu o komputer, gdy i ten - z dużym opóźnieniem - trafił do naszego domu. Miałam tylko jedną lalkę Barbie, której moja zazdrosna koleżanka (córka marynarza, z całą paletą lalek z Pewex-u) obcięła włosy. Musiałam stać się bardzo pomysłowa, by aranżować jej ciekawe kapelusze itd. ale styl i kreatywność pozostały mi na całe życie. Dzisiejsi rodzice, tak jak kiedyś moja mama, starają się zapewnić swoim dzieciom wszystko, gdzieś jednak chyba popełniają błąd. Telefon komórkowy w posiadaniu najmłodszych, to znak naszych czasów i wcale nie jestem temu przeciwna. Niemniej nie rozumiem, po co od razu najnowszy full wypas smartphone. To generuje wśród młodzieży postawę wybitnie roszczeniową.
Osiągnąć coś w życiu. Co to dziś znaczy? Intratne stanowisko, własne mieszkanie oraz inne dobra. Czy ja coś w życiu osiągnęłam? Zdaje się, że dla świata więcej byłabym warta oddając niepełnosprawne dziecko do zakładu i robiąc karierę zawodową. Każdy człowiek ma prawo myśleć o sobie, realizować siebie i swoje marzenia; tyle że czasem droga spełnienia siebie będzie inna, niż ta pierwotnie zaplanowana. Lata pracy i wyrzeczeń w zdobywaniu umiejętności muzycznych, i co? Choroba synka wywróciła moje życie do góry nogami. Nie porzuciłam jednak muzyki i swoich marzeń. Byłoby to zakopaniem biblijnego talentu. Śpiewam, gram, trochę uczę. Nie zbijam na tym kasy, robię to dla siebie, z serca. Nie chadzam do SPA i nie wyjeżdżam na zagraniczne wakacje, ale dbam o siebie, chodzę na spacery, doświadczam piękna świata, spotykam się z ludźmi, nie odmawiam sobie prawa do miłości i do życia... Każdy człowiek potrzebuje, by myśleć o sobie, by realizować siebie i swoje marzenia, tyle że czasem droga spełnienia siebie będzie inna niż ta planowana.
Mówię to ja, którą życie doświadczyło i wciąż doświadcza. Nie jestem marzącą idealistką, beztroskim, nieświadomym i chowanym pod kloszem człowiekiem. Jak każdy, noszę swój bagaż - wcale nie taki mały - lecz wiem, co ma w życiu prawdziwą wartość i będę o to walczyć.